Z kamerą do obydwu krajów

Mało jest na świecie miejsc, które byłyby tak częstymi miejscami dla akcji różnych filmów, jak Egipt. Kraj ten jest również bardzo popularnym plenerem. Z tym że plenerem kapryśnym, niełatwym i skłaniającym twórców do logistycznych hiperboli. Takich chociażby jak kręcenie w Australii, Hiszpanii, czy Uzbekistanie zdjęć do filmów o Egipcie.

Będąc w Egipcie nie można oprzeć się wrażeniu, że jeśli chodzi o rozwój cywilizacji, ludzkość najlepsze ma już za sobą. W porównaniu z tym, na jakie wyżyny artyzmu we wszystkich dziedzinach sztuki, nauki i architektury wznieśli się twórcy starożytnej cywilizacji egipskiej, to co widzimy w tym kraju obecnie, jest powoli, lecz konsekwentnie przebiegającym uwstecznieniem.

Gdy patrzy się na świątynię Amona w Luksorze, łatwo o architektoniczne kompleksy
Gdy patrzy się na świątynię Amona w Luksorze, łatwo o architektoniczne kompleksy

Sam fakt, że do dziś nie możemy do końca dociec, jak za pomocą jedynie drewnianych belek, lin,wysiłku mięśni i znajomości zasad fizyki wzniesiono budowlę tak doskonałą, jak Wielka Piramida w Gizie, świadczy o tym, że w mrokach dziejów zaginęła nam wiedza i kunszt o wiele większy niż ten, który jesteśmy dziś w stanie posiąść. A w Egipcie uświadamiamy to sobie w dwójnasób.

Zwiedzając Egipt obecnie, trafiamy na kraj, w którym jak w probówce ktoś postanowił zawrzeć przykłady największych cywilizacyjnych osiągnięć i najdalej posuniętej kulturowej degrengolady. Kontrasty, które napotykamy w tamtejszych miastach sprawiają, że umysł, za sprawą zaawansowanego dysonansu poznawczego, przestaje funkcjonować normalnie. To tak jakbyśmy próbowali czytać Bułkahowa słuchając „Ona tańczy dla mnie”. Mózg wycieka uszami.

Takie mniej więcej uczucie ogarnia zwiedzających, którzy przemieszczają się po Kairze i jego przedmieściach, gdzie znajdują się piramidy wchodzące w skład nekropolii memfickiej. Z jednej strony mamy unikatowe dzieła starożytnej architektury grobowej, z drugiej – hałas, nieporównywalną z niczym brzydotę, smog, korki i walające się wszędzie stosy śmieci. Z jednej strony – szczyt cywilizacji, z drugiej – jej karykaturalne wypaczenie.

Choć niektórym piramidy też się nie podobają, bo są nieco podniszczone...
Choć niektórym piramidy też się nie podobają, bo są nieco podniszczone…

Poziom zabrudzenia współczesnych egipskich miast każe stworzyć całkowicie nową terminologię z dziedziny niechlujstwa. Jeśli Eskimosi mają kilkanaście słów określających „śnieg”, to współcześni Egipcjanie muszą mieć co najmniej kilkadziesiąt synonimów dla „śmieci”. I to właśnie hałdy odpadków różnego kalibru, wspomożone hałasem, brzydką współczesną zabudową, ruchem samochodowym, dla których regułą jest brak reguł, służy za oprawę dla największych zdobyczy architektury i sztuki starożytności.

Dość powiedzieć, że w drodze z centrum Kairu na przedmieścia, gdzie położona jest Giza, przejeżdżamy obok kanału miejskiego, w którym w stertach śmieci walają się pozostałości bardzo martwego konia.

Z cyklu znajdź na obrazku: tysiące śmieci i jeden zdechły koń
Z cyklu znajdź na obrazku: tysiące śmieci i jeden zdechły koń

Na ulicach znaleźć możemy martwego psa, czy elegancko wepchniętego w karton zdechłego kota (współczesna forma mumifikacji?!). Z litości dla egipskich znajomych nie przytoczę wymówek, które ich przedstawiciele uważają za wyjaśnienie takiego stanu rzeczy. Faktem jest, że wszechobecny bałagan istnieje i nikomu nie chce się nic z tym zrobić.

W Aleksandrii można zrobić ładne zdjęcie. Wystarczy że zajdzie słońce.
W Aleksandrii można zrobić ładne zdjęcie. Wystarczy że zajdzie słońce.

Stan współczesnych miast, takich jak Kair czy Aleksandria, na szczęście nie zniechęca do zwiedzania. Wszędzie znajdzie się coś wartego obejrzenia, a Egipt dysponuje aż nadmiarem takich miejsc i zabytków. Jednak masakra, dokonana przez współczesnych Egipcjan na miastach, które za czasów brytyjskich były całkiem czyste i piękne, stanowi pewien problem dla branży filmowej. Jak bowiem, mając w kadrze piramidy z martwym koniem w tle, zachować estetykę filmu historycznego bądź przygodowego?

Cała prawda o piramidzie Chefrena...
Cała prawda o piramidzie Chefrena…

Dlatego też  hollywoodzkie ekipy filmowe, które tworzą nowoczesne, profesjonalne bajki dla dorosłych na kanwie starożytnej mitologii egipskiej, Biblii czy znanych epizodów starożytnej historii, czerpią garściami z kultury Egiptu, ale jeśli chodzi o plenery, nauczyły się radzić sobie bez niego. A jednocześnie korzystać z tutejszych krajobrazów przy produkcji filmów, które mają z Egiptem wspólnego tylko tyle, że spotkałyby się z uznaniem Daenikena. W Egipcie powstawał np. „Dzień Niepodległości” i serial dokumentalny o poszukiwaniu życia na Marsie.

Patrząc natomiast na najnowsze superprodukcje, takie jak „Exodus”, czy zbliżające się wielkimi krokami „Gods of Egypt” widzimy nie tylko, że fabuła ma już niewiele wspólnego z prawdziwą historią czy mitologią. Ekipy filmowe nie widziały Egiptu na oczy. Zdjęcia powstają gdziekolwiek indziej, gdzie znajdzie się kawałek wolnej przestrzeni, jak choćby w Australii czy Maroku. Większość powstaje jednak w wyobraźni twórców, w studiach filmowych, na makietach i ekranach komputerów.

Nie wystarczy już, jak za starych dobrych czasów, sfilmowanie piramid czy świątyni w Luksorze. Starożytne miasta, pałace i świątynie, które widzimy na ekranie, są wytworem wyobraźni i odpowiedzią na wyobrażenia widzów o starożytnym Egipcie. A ponieważ nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością, nie trzeba fatygować się do Egiptu, by szukać plenerów.

Wielbłąda z rzędem temu, kto dopatrzy się podobieństwa do Alei Sfinksów...
Wielbłąda z rzędem temu, kto dopatrzy się podobieństwa do prawdziwej Alei Sfinksów…

Ostatnim chyba filmem z pogranicza fantasy i kina przygodowego, którego twórcy zawitali do Egiptu, była „Mumia”, pamiętna hollywoodzka produkcja, która umieściła wielkiego wezyra Imhotepa za czasów XIX dynastii, czyli o jakieś 1,5 tysiąca lat za późno i zrobiła z niego coś na pograniczu zmumifikowanego Predatora i niezrównoważonego emocjonalnie ludojada wywołującego plagi egipskie z miłości do martwej kobiety. Widząc ten film, Daeniken z pewnością z zadowoleniem pokiwałby głową.

Widok na piramidy według twórców "Mumii". Próżno szukać martwego konia
Widok na piramidy według twórców „Mumii”. Próżno szukać martwego konia

Twórcy historycznych kinowych eposów z lat 60. mieli o wiele mniejsze możliwości techniczne, siłą rzeczy musieli więc filmy o historii Egiptu filmować w Egipcie. Nieco trudności mieli twórcy „Kleopatry” z Elisabeth Taylor, ponieważ w Aleksandrii niewiele zachowało się ze starożytnych budowli.

Ale już słynne „Dziesięcioro przykazań” z Charltonem Hestonem czy też nasz „Faraon” Jerzego Kawalerowicza, powstawały nie tylko w studio (Amerykanie) czy na Pustyni Błędowskiej (Polacy), ale i „po bożemu” na tle zabytków w Luksorze, Karnaku, Gizie. Jenak Egipt z lat 60. również był innym krajem, dopiero co wyzwalającym się spod wpływów europejskich. Paradoksalnie, miał wtedy o wiele więcej „uroku orientu” niż obecnie, będąc całkowicie we władaniu współczesnych Arabów.

Gips i styropian, czy świątynia w Karnaku?
Gips i styropian, czy świątynia w Karnaku?

Egipt i jego miasta były jeszcze kilkadziesiąt lat temu wdzięcznym plenerem dla filmów dziejących się „współcześnie” Należą do nich chociażby przygody agenta 007, który w odcinku „Szpieg, który mnie kochał” zwiedza post-kolonialny, ale nadal urokliwy Kair, ogląda spektakl światło i dźwięk w Gizie, gdzie z piramidami i Sfinksem w tle pojedynkuje się z karykaturą osiłka granym przez Richardla Kiela. Jak na prawdziwego turystę przystało, zwiedza też świątynię w Karnaku i jak na tajnego agenta przystało, nieco ją demoluje.

Roger Moore jako 997 "zwiedza" Karnak
Roger Moore jako 007 „zwiedza” Karnak

Co prawda potem topografia nieco się plącze, 007 rusza bowiem w rejs Nilem na północ i ląduje w Abu Simbel, ale kto by tam rzucał w twórców Bonda Geografią.

Współcześni zwiedzający, jeśli zechcą zapuścić się dalej niż do kurortów nad Morzem Czerwonym, znajdą w Egipcie cuda starożytnej sztuki i architektury nieporównywalne z niczym innym na świecie. Znajdą też zaniedbaną, sypiącą się kolonialną zabudowę, budzącą nostalgię za Egiptem z naszych filmowych wyobrażeń, urokliwym, tajemniczym. Gdy spojrzeć pod hałdy śmieci i współczesnego chaotycznego, brzydkiego budownictwa, jeszcze nieco tego Egiptu widać. Jednak jego obraz przetrwał – niestety – wyłącznie na ekranie.

Reklama

Jedna uwaga do wpisu “Z kamerą do obydwu krajów

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s