tunezja chebika

Największy plan filmowy świata

Pisanie bloga warto pewnie zacząć od czegoś monumentalnego. A mało jest na świecie tak spektakularnych plenerów, jak Tunezja. W zasadzie cały ten kraj jest jednym wielkim planem filmowym.

Planem na tyle uniwersalnym, że przyciągał niezliczonych twórców melodramatów, filmów science fiction, komedii, filmów przygodowo-awanturniczych i historycznych. Na ekranie Tunezja udawała Judeę, starożytny Rzym, Egipt, Sudan, planetę Tatooine i wiele innych rozrzuconych w czasie, przestrzeni i wyobraźni miejsc. W zasadzie, wystarczyłoby opisać tylko Tunezję i mogłabym już zamknąć swój świeżo założony blog. Jeśli większość początkujących blogerów kończy swoją karierę po pierwszym wpisie, to cóż, ja mogłabym napisać wyłącznie o tym jednym kraju, a następnie dołączyć do grona blogowych niewypałów z czystym sumieniem i poczuciem dobrze wypełnionej misji.

Licząc lekką ręką, w Tunezji zdjęcia robiło ponad 45 ekip filmowych. Nie jestem do końca przekonana, czy wynika to wyłącznie z walorów estetycznych tamtejszych plenerów, czy też raczej z innych czynników, takich jak niska cena pobytu i ogólna turystyczna atrakcyjność tego miejsca. Gdybym miała zarządzać ekipą filmową i wybrać dowolne miejsce na świecie udające np. Ziemię Świętą, zapewne też wybrałabym Tunezję. Prohibicja jest tam jedynie umowna, kuchnia wspaniała, ceny niskie, ludzie serdeczni i otwarci, piękna pogoda gwarantowana, morze ciepłe…

Ponoć w Tunezji nawet będący w ciężkiej fazie alkoholizmu Graham Chapman, który wcielił się w głównego bohatera w „Żywocie Briana”, chwilowo przetrzeźwiał i był w na tyle dobrej formie, żeby zagrać rolę swojego życia. Gdy spojrzeć na zdjęcia z planu filmowego „Żywotu” i na rozłożonych na leżaczkach, zrelaksowanych „Pythonów”, trudno się oprzeć wrażeniu, że ekipy filmowe z jednej strony szukały plenerów, a z drugiej zastanawiały się, gdzie by tu przy okazji spędzić fajne wakacje.

Czy to wygląda jak ciężka praca...?
Czy to wygląda jak ciężka praca…?

Spośród licznych superprodukcji, do których zdjęcia powstawały na terenie Tunezji, ciężko wybrać najbardziej znaną, mnie jednak nie sprawia żadnego problemu wybranie ulubionej. Dlatego, mimo że nie miałam jeszcze okazji zwiedzić wszystkich miejsc, w których powstawał „Żywot Briana”, to nie sposób nie wspomnieć o nim w pierwszej kolejności. Tych, którzy spytają dlaczego, odsyłam do samego dzieła. Jeśli nie zrozumiecie, to lepiej tu nie wracajcie.

Wbrew obiegowym opiniom, jednym z plenerów dla „Żywotu Briana” wcale nie jest słynny rzymski amfiteatr w El Jem, będący jedną z największych atrakcji turystycznych Tunezji. Owszem, powstały tu zdjęcia do wielu innych filmów, których fabuła osadzona jest w czasach starożytnego Rzymu. Wystarczy wspomnieć chociażby „Gladiatora” czy nasze swojskie „Quo vadis”.

El Jem - amfiteatr, w którym NIE filmowano "Żywotu Briana"
El Jem – amfiteatr, w którym NIE filmowano „Żywotu Briana”

Jednak wyjątkowej urody sceny, podczas których poznajemy przywódców „Narodowego Frontu Judei” i przechodzimy skrócony kurs z filozofii gender w wykonaniu Erica Idle, powstawały w mniej znanym amfiteatrze w Kartaginie.

Z kolei ulice Jerozolimy udawał ribat w Monastirze. To właśnie tam Michael Palin zapoznał nas z ciężką dolą uzdrowionego trędowatego, który na skutek niechcianego i niemile widzianego cudu utracił źródło utrzymania. Niektóre plenerowe ujęcia powstawały zaś w Matmacie, zwanej niekiedy „Tunezyjskim Holldywood”.

Dosłownie, Hollywood w Afryce Północnej
Dosłownie, Hollywood w Afryce Północnej

Matmata jest jednym z najbardziej popularnych plenerów filmowych w Tunezji. Tereny te, będące obecnie domem dla autochtonicznych mieszkańców Tunezji, Berberów, stanowią widok tak nierzeczywisty, że George Lucas określił je ponoć mianem „krajobrazu księżycowego”. Wykorzystał on zresztą berberyjskie siedziby, czyli wydrążone w skałach „ksary” jako jeden z elementów pleneru do „Gwiezdnych Wojen”. W epizodzie czwartym, „Nowa nadzieja” Luke Skywalker i jego rodzina gnieżdżą się m.in. w pół-jaskiniach, będących de facto mieszkaniami rdzennych mieszkańców Tunezji. Albo więc w umyśle Lucasa mieszkańcy Tatooine mieli być pokrewni Berberom, albo w kulturze materialnej ludów Afryki Północnej więcej jest kosmosu, niż się na pozór wydaje.

George Lucas nie tylko żerował jednak na ubogich w luksusy warunkach lokalowych tunezyjskich autochtonów, ale sam miał poważny wkład w tamtejsze budownictwo mieszkalne. Nie znalazłszy wioski, która zadowoliłaby jego plastyczną wyobraźnię, postanowił wybudować ją samemu:

Na potrzeby trzech filmów: „Nowa nadzieja”, „Mroczne widmo” i „Atak klonów” powstało w okolicy Tozeur osiedle domków, zwane osadą Ong Jmal. Rodzinna wioska Anakina Skywalkera, a potem również jego syna Luke’a, stoi do dziś i dostępna jest do zwiedzania. Parę lat temu odnowiono pamiątkę po ekipie Lucasa, chatki się więc w dobrym stanie.

Wkład Hollywood w tunezyjską infrastrukturę mieszkalną
Wkład Hollywood w tunezyjską infrastrukturę mieszkalną

Na turystów będących fanami sagi czeka tu nie tylko skupisko Mocy, ale również czerpiący z niej energię przedstawiciele lokalnej przedsiębiorczości, oferujący standardowy zestaw pamiątek oraz gadżetów związanych z dziełem Lucasa. Można więc zrobić sobie zdjęcie z mieczem świetlnym w dłoni albo przywdziać hełm i płaszcz Lorda Vadera.

Lord sithów czy rycerz Jedi?
Lord sithów czy rycerz Jedi?

Ciężko zliczyć miejsca w Tunezji, które inspirowały ekipy filmowe z całego świata. Być może zresztą w inspiracji tej swój udział miało wyborne lokalne wino, czy też przysmaki, takie jak daktyle, harissa czy oliwki. Miłośnicy melodramatów z pewnością będą szczęśliwi mogąc zwiedzić górską oazę Chebika, kryjącą źródełko szumnie zwane „Niagarą Tunezji”. To właśnie wśród tutejszych wzgórz, stanowiących pasmo Atlasu Saharyjskiego, powstały zdjęcia do „Angielskiego Pacjenta”.

Osobiście bliżej mi jednak do „Poszukiwaczy zaginionej arki”, choć niestety nie było mi dane zwiedzić Sidi Bouhlel w rejonie Tozeur, która w tym właśnie filmie udawała ulice Kairu. Jedno jest pewne, Tunezja to raj dla kinomanów, a także dla tych, którzy lubią dobrze zjeść, wypić, wygrzać się na słońcu, popływać i zachwycić unikalną kulturą. Z tych wszystkich powodów oddaję jej pierwszeństwo jako krajowi inaugurującemu „Kadr z podróży”.

Reklama

Jedna uwaga do wpisu “Największy plan filmowy świata

  1. Good day! I could have sworn I’ve been to this website before
    but after checking through some of the post I realized it’s new
    to me. Anyways, I’m definitely delighted I found it and I’ll be book-marking and checking back frequently!

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s